Jeśli od strony ekonomicznej wszystko jest w porządku, to po co rezygnować z podwyżek? Indeksy aktywności biznesu z USA są najwyżej na świecie, konsumpcja jest silna, a rynek pracy ma się tylko lepiej. Inwestycje przyhamowały w obliczu obaw o eskalację wojen handlowych, ale USA i Chiny przynajmniej rozmawiają, co daje nadzieję na zażegnanie konfliktu.
Nie tak Fed wyobrażał sobie zakończenie tego roku. Rok, w którym ma dokonać największej ilości podwyżek od czasu kryzysu finansowego rozpoczął się w szampańskich nastrojach, zaś kończy spadkami na giełdach, załamaniem cen ropy i ogólnymi obawami o spowolnienie gospodarcze.
Truizmem, który jednak trzeba przypomnieć, by zagaić dyskusję, jest to, iż Fed od dawna jest na ścieżce podwyżek stóp procentowych. Podobnie znany jest fakt, iż ta droga nie podoba się prezydentowi Trumpowi, który chciałby niskich odsetek od rosnącego zadłużenia oraz - z powodów protekcjonistycznych - życzyłby sobie osłabienia dolara.
Jeden dzień bliżej świąt da się odczuć na rynkach finansowych w postaci nieskorelowanych zmian cen aktywów. Rynek akcji wybrał drogę na południe, ale waluty wybrały względne wystawanie w miejscu. Surowce prezentuje mix ze spadkami cen ropy, ale przy wzroście złota. Osobiście staram się nie wyciągać pochopnych wniosków z zachowania aktywów.
Znów nie dzieje się tu nic przełomowego. Eurodolar klaruje się na poziomie 1,1370. Odbił się w piątek od 1,1275, tak więc bez problemu utrzymaną starą konsolidację, która trwa od połowy listopada, a w szerszym sensie nawet i od października.
Poniedziałek przyniósł kontynuację awersji do ryzyka na rynkach finansowych. Słabsze dane z USA przełożyły się na przecenę dolara, drożeje zaś złoto, którego cena jest najwyżej od kilku miesięcy. Dalsze umocnienie złotego blokowane jest przez brak porozumienia co do włoskiego budżetu.